O AUTORZE
(Agata Golebiewska)
Daniel S. Milo (ur. 1953) – myśliciel i artysta. Czas swój dzieli między rodzimy Tel Awiw oraz Paryż. Pisze w języku francuskim. Od 1989 r. prowadzi seminarium w paryskiej Ecole des Hautes Etudes en Sciences Sociales, gdzie skupia wokół siebie coraz większą grupę uczniów, którą śmiało można nazwać „szkołą Milo”.
Był już znanym autorem i wykładowcą, twórcą historii eksperymentalnej głoszącym m. in. czasową rezygnację historyków z dostępu do archiwów, gdy ogłosił trylogię „Klucze” (Clefs, Les Belles Lettres, 1993), „Za Narcyzem. Traktat o miłości bezstronnej” (Pour Narcisse. Traité de l'amour impartial, 1996) oraz „Bohaterowie i króliki doświadczalne” (Héros & Cobayes, Les Belles Lettres, 1997) – utwory nie dające się przyporządkować do żadnego z istniejących gatunków, a stanowiące najpełniejszy wykład jego oryginalnej filozofii.
W swym dorobku ma dramaty i powieści, a także scenariusze. W Izraelu realizował krótkometrażowe filmy oraz spektakle teatralne. Od grudnia 2005 prowadzi stronę internetową www.toomuch.us : interaktywną wystawę opartą na poemacie filozoficznym ZA DUŻO (TROP, 2005), której tematem jest nadmiar jako kondycja ludzka. Prowadzi również blog, pod adresem www.danielmilo.com .
Najważniejsze dzieło Daniela Milo, Clefs, przetłumaczył na hiszpański Rolando Prats-Paez (Llaves, Ediciones Catalejo, 2005), zaś „Za Narcyzem. Traktat o miłości bezstronnej” ukaże się wkrótce w Polsce nakładem wydawnictwa Twćj Styl. Manifest „Na rzecz historii eksperymentalnej, czyli wiedzy radosnej” (Pour une histoire expérimentale, ou le gai savoir, 1990), a także, w ostatnim czasie, TROP, zostały przetłumaczone na liczne języki, w tym na angielski, arabski, chiński, hebrajski, hiszpański, japoński, jidysz, kataloński, niemiecki, polski, rosyjski, rumuński i włoski.
„Za Narcyzem. Traktat o miłości bezstronnej” to jedyny utwór Daniela Milo, który ukazał się nakładem autora. „Narcyz opłacił miłość obiektywną swoim życiem, ja miłość Narcyza opłacę ze swej kieszeni” stwiedził DSM. Książka ta stanowi jednocześnie pierwsze jego dzieło przełożone na język polski. Jest do niej szczególnie przywiązany.
Za Narcyzem. Traktat o miłości bezstronnej
Narcyz, jak sam autor na wstępie deklaruje, stanowi mit, który niniejsza książka ma za cel obalić. Któż swoją drogą nie potępiłby postaci tak dalece niezdolnej do miłości, że aż jej imię stało się obelgą? Tam jednak, gdzie większość by się zatrzymała, filozof rozpoczyna wojnę na stereotypy. Mówiąc o Narcyzie, nie zamierza on poprzestać na pięknym efebie, jakiego znamy, lecz postanawia zamiast tego wiernie odczytać jego historię, tak, jak została ona napisana.
Jeszcze przed rozpoczęciem swej lektury, Daniel Milo odkrywa dotyczące Narcyza fałszywe interpretacje. Tak oto pierwszy obalony mit dotyczy mitologicznej tożsamości bohatera. Filozof i (były) historyk zwraca autorstwo baśni jego prawowitemu właścicielowi dowodząc, iż – wbrew stanowisku nazbyt licznych specjalistów – opowieść o Narcyzie nie jest mitem greckim, lecz oryginalnym dziełem Rzymianina Owidiusza.
Jego metoda analizy źródeł pozostaje zawsze taka sama: czyta on tylko wiersze, nie zaś między wierszami. Takie odczytanie w istocie okazuje się odkrywcze. Postrzeganie Narcyza jako uosobienia łatwej miłości własnej okazuje się w tym świetle jednym z większych nadużyć w historii ludzkiej myśli. Będąc jak najdalszym od tego, by siebie kochać, Narcyz zakochuje się w obrazie, o którym nie wie, iż stanowi on jego odbicie. Co więcej, ta szlachetna postać, w której się zadurza, jest obiektem westchnień wszystkich bez wyjątku postaci opowieści.
W tym, który uchodzi za prototyp oziębłości i dogadzania sobie, Milo dostrzega pasję, bezkompromisowość i (niezaspokojone) pragnienie absolutu. To nie miłość własną bowiem, tylko swój idealizm Narcyz przypłaca życiem. Nie istniała też nigdy miłość bardziej obiektywnie umotywowana, niż ta będąca udziałem bohatera, osąd którego miałby rzekomo być dotknięty wadą stronniczości na rzecz własnej osoby.
W powszechnym wyobrażeniu Narcyz ustępuje jednak miejsca narcyzmowi – zjawisku, które z bohaterem łączy tylko imię. Zygmunt Freud w istocie odkrył nam, że wszyscy jesteśmy Narcyzami. Przy tym, prędzej czy później, wszystkim nam przychodzi utracić raj dzieciństwa – czasu, w którym wolno nam bezkarnie uważać się za centrum świata. Dzieje się tak w wyniku społecznej presji, lecz przede wszystkim, jak podkreśla Milo, własnej, rozbudzonej, zdolności osądzania.
Inaczej jednak niż u Freuda, u Milo, tak samo jak w życiu, dziecko nie od razu staje się dorosłym. Droga od utraconego raju dzieciństwa do „ziemi obiecanej” życia dorosłego wiedzie przez pustynię wieku dorastania – ten ostatni moment, w którym, według traktatu, możemy dać upust swym najszlachetniejszym instynktom - idealizmowi i bezstronności, w których człowiek łączy się z bohaterem.
To właśnie chcąc „wzlatywać nad poziomy”, mierzymy rzeczy ich właściwą miarą: wielkość nazywamy wielkością, a banał banałem. Sympatia autora jest zdecydowanie po stronie tej właśnie wizji, krótko mówiąc, po stronie prawdy. Jest on jednak doskonale świadom ceny, jaką przychodzi płacić młodym zwolennikom obiektywizmu: zarówno statystyki samobójstw, jak i te dotyczące psychosomatologii są jednoznaczne. O młodości można powiedzieć wiele rzeczy , z pewnością jednak nie to, że siebie lubi...
Człowiek zaś, aby żyć, musi siebie akceptować. Dlatego też odchodzi od młodzieńczego idealizmu, w którego świetle jego obiektywna samoocena zawsze musiałaby wypaść zbyt okrutnie. Aby znaleźć wsparcie, sonduje głębiny własnej duszy, przy czym „im bardziej się w siebie zagłębia, tym większe ma towarzystwo”. Otoczenie - niegdyś niezłomne w swej krytyce - teraz go pociesza: „Zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś! Nikt nie jest doskonały...” Wszystkie znane słowniki zgadzają się tymczasem co do nazwy tej loterii bez przegranych – jest to narcyzm!
Osiągnięte w ten sposób dobre samopoczucie zakłóca nam tylko Narcyz – ten, który upiera się trwać przy pozorach... On jeden z całej opowieści może sobie na to pozwolić, gdyż „jego wielkość w całości znajduje się na powierzchni”. My, pozostali, skazani zaś jesteśmy na pełne samopobłażania nurzanie się w głębinach. Oddajmy zatem hołd obiektywizmowi Narcyza, po zdjęciu z niego odium nałożonego przez natrętny psychologizm.
Jak jednak istoty trójwymiarowe, których życie nie ogranicza się do 200 wersów baśni, mogą naśladować bohatera? Otóż mogą to robić trochę tu, trochę tam. Daniel Milo nie ma złudzeń: uzasadniona miłość własna możliwa jest tylko z doskoku. Tworzy on zatem postać Narcyza Etycznego – świadomego, że od swej psychologii nie ucieknie, lecz też nie zamierzającego się z nią solidaryzować. Spełnienie nie wiedzie bowiem przez realizację wszystkich naszych możliwości, a jedynie przez podjęcie tej, która na to zasługuje. Odrzucając przytłaczającą większość swej osoby, Narcyz Etyczny będzie w sobie kultywował wyłącznie to, co zasluguje na miłość. Tylko tę niewielką część swojej osoby nazwie „ja”. Resztę uzna zaś za banał, i zamknie w ryzach dokładnego scenariusza.
„Człowiek pisze swą legendę i biegnie za nią” - tego uczy nas traktat o miłości bezstronnej.